[dropcap_large]W[/dropcap_large]łosomaniaczki i włosomaniacy na pewno od dawna wiedzą, jak ważne w pielęgnacji pasm jest ich olejowanie. Można tworzyć własne mieszanki, próbować znaleźć idealną miksturę. Można też postawić na wygodę i wybrać intensywnie regenerujący olejek do włosów Halier Oiltense z formułą Multi-Oil Treatment™. Znajdziecie go w sklepie z wyselekcjowanymi kosmetykami Nutridome. Miałam przyjemność testować ten produkt, zapraszam więc na jego recenzję.
W zgrabnym i poręcznym opakowaniu znajduje się cenna zawartość złożona z 10 olejów roślinnych. To one gwarantują poprawienie wyglądu pasm. W formule preparatu znajdziemy oleje: ze słodkich migdałów, z pestek winogron, kokosowy, lniany, z awokado, arganowy, makadamia, sojowy, z nasion słonecznika oraz oliwę. Przyznacie, że to bogata kompozycja. Czym obdarowują one nasze włosy? Między innymi nawilżają, wygładzają, chronią kosmyki przed środowiskiem zewnętrznym, uszkodzeniami, promieniami UV. Sprawiają, że pasma zyskują piękny i zdrowy blask, są zregenerowane, zrewitalizowane i odżywione.
Producent zapewnia, że olejek Halier Oiltense zadba zarówno o włosy, jak i skórę głowy. Odżywi cebulki, wzmocni pasma od nasady po końce, zapobiegnie łamaniu i rozdwajaniu się końcówek, a także pomoże w regulacji wydzielania sebum. Specyfik posiada lekka konsystencję, szybko się wchłania i nie obciąża kosmyków. W efekcie włosy będą optymalnie nawilżone, lśniące i gładkie. Czy to prawda? Moje spostrzeżenia i opinie pomogą Wam to ocenić. 😉
Co dała mi kuracja olejkiem Halier Oiltense?
Zanim opowiem o efektach, jakie zauważyłam po stosowaniu produktu, kilka słów o pierwszym wrażeniu. Kosmetyk otrzymujemy w plastikowym opakowaniu ze srebrnymi etykietami w pięknym minimalistycznym designie. Pojemnik posiada pompkę, dzięki której z łatwością nabierzemy pożądaną ilość.
Olejek Halier Oiltense ma bardzo rzadką konsystencję, przez co musi być szybko aplikowany z dłoni na delikatnie zwilżone włosy. Ekspresowo się w nie wchłania, nie pozostawiając nieprzyjemnego tłustego filmu. Otacza pasma wyjątkowo miłym zapachem, dzięki czemu stosowanie go jest jeszcze bardziej zachęcające.
Według zaleceń producenta wystarczą dwa naciśnięcia pompki, by uzyskać wystarczającą porcję do aplikacji. Dla mnie to za mało. Mam dwa rodzaje włosów – średnio- i wysokoporowate. Przez to błyskawicznie „piją” olejek. Do jednego zastosowania przed myciem pasm potrzebuję 4-5 doz. Jedną aplikuję na skórę głowy, jedną na końcówki, a pozostałe porcje delikatnie wmasowuję w wilgotne kosmyki. Stąd też trochę szybciej zużywam produkt. Miałam już jakoś z 8-9 pełnych aplikacji (dokładnie nie pamiętam) i została mi mniej więcej połowa olejku. Używam go nie tylko na minimum 30 minut przed myciem głowy, lecz także na końcówki przed suszeniem suszarką – jako zabezpieczenie przed gorącym powietrzem.
Czas na efekty! Muszę Wam powiedzieć, że… jestem mile zaskoczona. Dłuższe stosowanie olejku Halier Oiltense spowodowało, że moje skłonne do puszenia się włosy zostały delikatnie ujarzmione. Bałam się oleju kokosowego w składzie, bo on potrafi zrobić psikusa w przypadku pasm wysokoporowatych, ale moje obawy szybko zostały rozwiane.
Pierwszy rezultat, jaki zauważymy, to lepsze rozczesywanie kosmyków. Później jest tylko lepiej. 😉 Włosy są widocznie bardziej sypkie, lśniące i gładkie. Gdzieniegdzie się jeszcze puszą, ale nie na całej powierzchni, jak dotąd. Są przyjemne w dotyku.
Wspomniałam również, że aplikuję olejek na skórę głowy. Pobudzam tym cebulki do pracy i wzmacniam korzeń pasm. Preparat nie powoduje szybszego przetłuszczania się włosów, nie obciąża, nie podrażnia skalpu, nie wywołuje łupieżu. Mam za to wrażenie, że pomaga odbić kosmyki od nasady i wręcz (jak zapewnia producent) reguluje wydzielanie sebum przez gruczoły w skórze głowy. Włosy po aplikacji olejku Halier i umyciu ich szamponem pozostają długo świeże (ogólnie nie mam problemu z przetłuszczaniem się pasm).
Co z końcówkami? Niestety silnie zniszczonych nic nie wyleczy, jedynie ostrza nożyczek. Olejek pomoże za to chronić je przed dalszymi uszkodzeniami. Stwierdziłam, że czeka mnie wizyta u fryzjera – w końcu pozbędę się resztek włosów po koloryzacji (suchych i zniszczonych) i na mojej głowie zostaną już same naturalne, zdrowsze i silniejsze.
Podsumowując, olejek Halier Oiltense to doskonały dodatek w pielęgnacji pasm. Po dłuższym stosowaniu widocznie poprawi kondycję włosów i pomoże w ochronie ich struktury przed różnymi czynnikami. Ja włączam ten produkt do kolekcji moich kosmetycznych ulubieńców i ze szczerego serca Wam go polecam.
O składzie nie będę się mocno rozpisywać – pisałam już o nim wstępnie na początku. W formule jest 10 olejów roślinnych, ale sama konsystencja specyfiku nie jest tłusta. Olejek zawiera także witaminę E, a jego bazą jest Isoamyl Cocoate, czyli emolient, który bardzo szybko się wchłania i ma niską lepkość. To komponent bezpieczny, także dla kobiet w ciąży.
Zalety:
- szybko się wchłania
- nie obciąża pasm
- nie powoduje ich szybszego przetłuszczania się
- wygładza, nawilża i nabłyszcza włosy
- ułatwia ich rozczesywanie
- świetny naturalny skład
- piękny zapach
- nie podrażnia skóry głowy
- delikatnie unosi pasma u nasady
- pomaga ujarzmić puszenie się włosów
- ładne minimalistyczne opakowanie
Wady:
- ciężko mi ocenić wydajność – jest na średnim poziomie; wrzucam w wady, choć pewnie w Waszym przypadku będzie zadowalająca – moje włosy są nienasycone 😉
- szkoda, że olejek nie jest w szklanym opakowaniu – byłby to ogromny plus
Pojemność: 50 ml
Cena: 89 zł
Moja ocena: 5-
Tak jak wspomniałam na początku, olejek Halier Oiltense znajdziecie w sklepie nutridome.pl.
Używaliście go już może? Podzielacie moją opinię? 😉
XO Dżo
Nie dla mnie, przez dodatek oleju kokosowego. Moje włosy go nie cierpią, nawet w małych ilościach :/
Też bywa u mnie dość problematyczny, ale w tym przypadku chyba obecność innych substancji hamuje jego „negatywne” działanie na moje włosy.;)