Tag: Cocamidopropyl Betaine

  • Naturalne mydło do rąk Yope Kwiat lipy – dbamy o skórę i wspieramy pszczoły

    Naturalne mydło do rąk Yope Kwiat lipy – dbamy o skórę i wspieramy pszczoły

    Jestem wierną fanką naturalnych mydeł do rąk Yope. Tym razem skusiłam się na serię Kwiat lipy – nie tylko ze względu na zapach, lecz także pewną pozytywną inicjatywę marki. Kupując produkty z tej linii, przyczyniamy się do pomocy małym żółto-czarnym owadom – pszczołom. O akcji Wspieramy pszczoły opowiem pod koniec recenzji.

    Jakie jest mydło do rąk Yope Kwiat lipy?

    Według zapewnień producenta – Yope – skóra dłoni po jego użyciu ma stać się gładka i nawodniona. I muszę… to potwierdzić! Bardzo lubię myć ręce tym produktem, bo nie tylko dobrze i dokładnie oczyszcza naskórek, lecz także nie przesusza go i pozostawia w dobrej kondycji. A jednak często trafiałam na mydła, które mocno przesuszały dłonie. Używając tego kosmetyku, możecie być pewni, że ręce nie będą wymagały szybkiego nakremowania – są już wystarczająco nawilżone. Stają się gładziutkie i przyjemne w dotyku. Dodatkowo preparat w ogóle nie podrażnia, za co kolejny plus.

    Jeśli chodzi o opakowanie – design po prostu zachwyca! Sami widzicie. Brązowa buteleczka z biało-żółtą etykietą ozdobioną złotymi pszczółkami przywodzi na myśl słoneczne i ciepłe lato. Podejrzewam, że widok wesołego szopa poprawi humor zimową porą. Użytkowanie opakowania jest bez zarzutu – pompka chodzi sprawnie, gładko i nie zacina się. Jedna doza wystarczy do umycia rąk, przez co mydło staje się wydajne.

    A zapach… Jeśli ktoś lubi aromat kwitnącej lipy, to będzie wniebowzięty. Jest bardzo przyjemny, kojarzy się z latem, z wypoczynkiem na łonie natury – na polanie. Trochę miodowo-kwiatowy w odczuciu, ale naturalny – nie wykryjemy w nim żadnej sztuczności. Choć niektóre osoby może drażnić – wszystko kwestia indywidualna.

    Mydło Yope Kwiat lipy to kosmetyk, który ma aż 93% składników pochodzenia naturalnego. Nie zawiera parabenów, SLS, SLES i PEG-ów. Za to w składzie znajdziemy formułę TGA, czyli miks dobroczynnych delikatnych substancji myjących (pozyskanych z roślin). Do tego kompleksu należą między innymi ingrediencje wyekstrahowane z olejów sezamowego i kokosowego oraz z glukozy kukurydzianej.

    W spisie składników znajdują się też wyciągi z nasion lnu i kwiatów lipy, nagietka i rumianku, alantoina, gliceryna, pantenol i kwas mlekowy. Substancje działają łagodząco, nawilżająco i przeciwzapalnie.

    [su_note note_color=”#FCE8F3″ text_color=”#333333″ radius=”3″ class=””]SKŁAD INCI: AQUA, COCAMIDOPROPYL BETAINE, DECYL GLUCOSIDE, SODIUM METHYL OLEYL TAURATE, SODIUM SESAMPHOACETATE, CITRIC ACID, CHOMOMILLA RECUTITA FLOWER EXTRACT, LINUM USITATISSIMUM (LINSEED) SEED EXTRACT, CALENDULA OFFICINALIS FLOWER EXTRACT, TILIA PLATYPHYLLOS FLOWER EXTRACT, PARFUM, ALLANTOIN, COCO-GLUCOSIDE, GLYCERIN, SODIUM SUNFLOWERSEEDAMPHOACETATE, GLYCERYL OLEATE, LACTIC ACID, ALLANTOIN, PANTHENOL, PARFUM, POTASSIUM SORBATE, SODIUM BENZOATE, PROPYLENE GLYCOL, HEXYL CINNAMAL, BENZYL SALICYLATE, BENZYL BENZOATE, LIMONENE, HYDROXYISOHEXYL 3-CYCLOHEXENE CARBOALDEHYDE, LINALOOL, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL.[/su_note]

    Zalety:

    • dokładnie i dogłębnie oczyszcza skórę
    • działa nawilżająco i wygładzająco
    • naturalny skład
    • nie podrażnia
    • duża pojemność
    • dobra wydajność
    • przyjemny zapach
    • nie wysusza skóry
    • miła konsystencja
    • piękny design opakowania

    Wady:

    • mogę się tylko przyczepić do ceny, choć przy tak dużej pojemności i dobrej wydajności nie jest też jakoś wygórowana

    Pojemność: 500 ml

    Cena:ok. 22 zł (ja dorwałam na promocji w Hebe za jakieś 14 zł)

    Moja ocena:5/5

    A co z pszczółkami?

    Otóż marka Yope przeznacza część dochodu ze sprzedaży produktów z serii Kwiat lipy na pomoc tym owadom. Chcą obsiać aż tysiąc metrów kwadratowych łąk kwietnych dla pszczół. Z tego, co wiem, część nasion już została wysiana w różnych miejscach w miastach. Pomoże to nie tylko owadom zapylającym, ale także nam. Akcja przeprowadzana jest przy pomocy Fundacji Łąka, która dodatkowo edukuje dzieci – uczy o tym, jak ważne jest wspieranie pszczół.

    A tak a propos pomocy – weźcie udział w darmowym przedsięwzięciu. Pozostawiajcie w swoich ogrodach łyżeczkę/pojemniczek z wodą z cukrem. Czasem zdarza się latem, że pszczoły tracą energię i nie mają siły latać. Taki słodki napój doda im sił, gdy na niego natrafią. A im więcej z nas zostawi pojemniczek z wodą z cukrem, tym więcej uratujemy pszczół. Niestety te owady giną w zatrważającym tempie. A na pewno wiecie, że pośrednio nasze życie zależy właśnie od tych małych żółto-czarnych pracusiów

    To co, pomagamy? 😉

    Dajcie też znać, czy używacie produktów Yope? Jakie są Waszym ulubionym? A może wolicie mydła innych firm?

    XO Dżo

  • Czerwcowe nowości kosmetyczne + krótko o SeeBloggers

    Czerwcowe nowości kosmetyczne + krótko o SeeBloggers

    [dropcap_large]O[/dropcap_large]statnie miesiące były dla mnie dość obfite w pracę, stąd moja mała aktywność na blogu. Jednak niedawna wizyta na targach SeeBloggers dodała mi trochę pomysłów i pobudziła do działania. Długo myślałam nad tym, co zmienić na blogu. Pierwszą moją decyzją jest wprowadzenie systematyczności i kilku cyklów. Chcę również utrzymać większą liczbę recenzji kosmetycznych przeplataną z poradami, a także ożywić ciut dział dotyczący kuchni, książek i filmów. Drugą – przeniesienie bloga na inną platformę i własny hosting, co będzie się wiązać z dużą ilością pracy i prawdopodobnie przerwą w działaniu strony.

    Wracając do dzisiejszego tematu – czerwcowych nowości kosmetycznych i SeeBloggers, mogę Wam obiecać, że co miesiąc na blogu pojawi się post promujący nowinki na rynku beauty. Nowe marki i nowe produkty. W tym poście na końcu znajdziecie krótką wzmiankę o evencie SeeBloggers w Łodzi, a tymczasem opowiem Wam o kilku nowościach kosmetycznych (w tekst pewnie wplotę kilka informacji o wydarzeniu, bo to tam poznałam dwie ciekawe firmy).

    Nutka – pachnąca melodia

    Tę polską markę odkryłam na SeeBloggers. Zaciekawiło mnie stoisko i same kosmetyki, które po raz pierwszy zobaczyłam na oczy. Miałam możliwości nie tylko poznać gamę produktów, lecz także własnoręcznie stworzyć swój preparat myjący. Poczułam się jak w laboratorium na chemii, którą (o dziwo) bardzo lubiłam w szkole. Do bazy myjącej dodałam nieco barwnika, trochę rozpuszczalnych kolorowych kuleczek i esencję zapachową – mój wybór padł na aromat zielonej herbaty. W rezultacie, po zmieszaniu składników, otrzymałam odświeżający żel do ciała. Płyn przelałam do butelki – możecie go zobaczyć na zdjęciu.

    Jeśli zaś chodzi o pełnowartościowe kosmetyki Nutka, mamy do wyboru musy do ciała, mydła do rąk i ciała, szampony oraz emulsje do higieny intymnej. Marka pojawiła się na naszym rynku niespełna dwa miesiące temu. Jak na razie dostępna jest w niewielu sklepach, ale wróżę, że niedługo pojawi się w tych najpopularniejszych, jak Rossmann. Dlaczego dobrze im życzę? Po pierwsze składy kosmetyków są bardzo przyjemne – posiadają dużo ekstraktów roślinnych i mało drażniących syntetycznych. Próżno szukać w nich SLES, silikonów, i surowców ropopochodnych. Nie są też testowane na zwierzętach. Po drugie przepiękne pachną i ładnie wyglądają w łazience! W tej chwili testuję mydło do rąk i ciała Nutka Czarna porzeczka i białe kwiaty i już mogę powiedzieć, że zakochałam się w aromacie. Do tego mydełko dobrze oczyszcza i nie wysusza dłoni.

    MediHeal – ratunek dla skóry

    To kolejna firma, którą poznałam na evencie SeeBloggers. Tym razem nie polska, lecz koreańska. Mieli zabawne stoisko z uroczymi pluszakami i perukami. Niestety nie mam żadnego zdjęcia, więc zapożyczyłam jedno z profilu marki (IG: @medihealpolska). W gamie produktowej MediHeal znajdziemy przede wszystkim maseczki do twarzy o różnorodnym działaniu. Zachęcają ciekawymi opakowaniami.

    Less4Age – cofamy lata

    Na SeeBloggers można było się zapisać na różne warsztaty. Niestety za późno się za to zabrałam i udało mi się jedynie pójść na wykład o medycynie estetycznej i kosmetykach odmładzających. Niewiele wyniosłam z tej „lekcji”, lecz poznałam nowe produkty – Less4Age marki Oceanic (AA). Obecnie używam serum do rzęs Long4Lashes i jestem z niego bardzo zadowolona. Produktów z linii Less4Age jeszcze nie miałam okazji testować, ale planuję to w niedalekiej przyszłości. No zobaczymy, czy moje zmarszczki ekspresowo się spłycą (jestem do tego sceptycznie nastawiona).

    Nabla Soul Blooming – kolory wiosny i lata

    Marzyłam o tej paletce i ją mam! Musiałam ją kupić. Jakież było moje szczęście, kiedy pojawiła się w moich dłoniach. Nie dość, że posiada przepiękne opakowanie, to jeszcze zawiera 12 świetnie napigmentowanych i trwałych cieni o niezwykłych kolorach. Za jakiś czas napiszę recenzję tej palety i jeśli zdołam, stworzę kilka makijaży (choć to będzie totalna amatorszczyzna :D). Zobaczycie swatche przepięknych cieni. Paletka pojawiła się w sprzedaży 3 czerwca i znajdziecie ją jeszcze w kilku sklepach internetowych.

    Na zdjęciu prezentuję mój testowy makijaż na mojej kuzynce – oczywiście z użyciem palety Nabla Soul Blooming.

    Sylveco – matka trzech nowych marek

    Niedawno zauważyła, że nasz rynek wzbogacił się jeszcze o trzy marki. Są to dzieci kosmetycznej firmy Sylveco: Aloesove opierające się na soku z aloesu, Duetus – produkty unisex oraz Rosadia – preparaty do cery naczynkowej, suchej i dojrzałej. Już nie mogę się doczekać, jak zacznę testować kosmetyki powyższych brandów. Zdjęcia zapożyczyłam ze strony Sylveco.

    Co nieco o SeeBloggers

    SeeBloggers to największy w Polsce event dla blogerów. Zawsze odbywał się w Gdyni, tym razem wybór happeningu padł na Łódź – miasto, które chce uchodzić za najbardziej kojarzące się z kulturą i technologią. To był mój pierwszy raz z SeeBlogger. Byłam tylko pierwszego dnia i to dość krótko, jednak zdążyłam posmakować plusów i minusów tego eventu. Zalety? Możliwość poznania firm i produktów, nauki w rozwijaniu bloga i spotkania nowych ludzi. Oprócz warsztatu o medycynie estetycznej, byłam na wykładzie (wywiadzie) ze znanymi blogerami i vlogerami, jak Pascal, Wardęga, Billie Sparrow czy siostry ADiHD. Co nieco przyswoiłam, a część informacji była już mi znana.

    Wady SeeBloggers? To event dla 2000 blogerów. Wyobraźcie sobie, że jesteście na zakupach w centrum handlowym w sobotę, tuż przed niedzielą niehandlową. Tłum, zamyśleni ludzie, chaos. Takie miałam odczucia. Mimo to, nie żałuję, że się zjawiłam w Łodzi. Jeśli będę miała możliwość, spróbuję pojechać na SeeBloggers również w przyszłym roku.

    Aha, na prawie każdym stoisku można było otrzymać prezent od firmy w zamian za małą promocję (selfie) na Instagramie. Ja skorzystałam jedynie z trzech z nich, tych, które mnie interesowały – nie chciałam być obładowana kosmetykami i produktami, których być może nie użyję lub w ogóle nie są mi potrzebne.

    A teraz powiedzcie – chcecie comiesięczne posty o nowościach kosmetycznych? Podoba Wam się taki zamysł? Dajcie znać w komentarzu. 😉

    XO Dżo

  • Figowe mydło w płynie Yope – śródziemnomorska przygoda

    Figowe mydło w płynie Yope – śródziemnomorska przygoda

    [dropcap_large]K[/dropcap_large]ażdy z nas myje ręce kilka razy w ciągu dnia. Dłonie są naszą wizytówką i warto o nie dbać w każdym calu. Zbyt częste ich mycie może jednak doprowadzać do wysuszenia skóry, podrażnień i innych nieprzyjemnych dolegliwości. Na pomoc wtedy przychodzą kremy do rąk. Ale czemu by nie pomóc naszym dłoniom nieco wcześniej, stosując dobry kosmetyk do ich mycia?

    Jakiś czas temu natrafiłam na produkty firmy Yope. Przyjrzałam się z uwagą jednemu z wyrobów marki i delikatnie się uśmiechnęłam – miał dość dobry skład i zachęcające opakowanie. Artykuł wylądował w koszyku. Mowa o figowym mydle w płynie.

    Specyfik po otwarciu opakowania zachwycił mnie zapachem. Jest świeży, nieco słodki, nienachalny i napawający radością. Szkoda, że woń, po spłukaniu kosmetyku wodą, pozostaje na dłoniach nieco zamglona. Jednak to nie najważniejsze w figowym mydle w płynie marki Yope. Najcenniejsze jest jego działanie. Preparat na pewno nie wysusza dłoni, jak robi to większość tego typu produktów. Wręcz przeciwnie –- delikatnie je nawilża. Skóra po użyciu specyfiku staje się gładsza i przyjemniejsza w dotyku. Takie właściwości mydło Yope zawdzięcza przede wszystkim dobrze opracowanej formule. Jak zapewnia producent, kosmetyk bazuje na 92% składników pochodzenia naturalnego. Resztę stanowią łagodne dla naskórka ingrediencje myjące i kompozycja zapachowa.

    W skład mydła wchodzi ekstrakt z owoców figowca pospolitego, czyli po prostu z fig. Wyciąg ten jest skarbnicą witamin, antyoksydantów i minerałów. Wykazuje działanie regenerujące naskórek i nawilżające go. Przyjrzyjmy się całej formule.

    Figowe mydlo w plynie Yope recenzja

    [su_note note_color=”#FCE8F3″ text_color=”#333333″ radius=”3″ class=””]SKŁAD INCI: AQUA, COCO-GLUCOSIDE (and) DISODIUM LAURYL SULFOSUCCINATE (and) GLYCERINCOCAMIDOPROPYL BETAINE, CETYL BETAINE, COCO-GLUCOSIDE (and) GLYCERYL OLEATE, FICUS CARICA EXTRACT, SODIUM SUNFLOWERSEEDAMPHOACETATE, PARFUM, LACTIC ACID, PANTHENOLALLANTOINSODIUM BENZOATE, POTASSIUM SORBATE[/su_note]

    Receptura jest zadowalająca. Nie jest idealna, ale porównując ją z formułą innych mydeł, plasuje się bardzo wysoko. Gliceryna, która widnieje w składzie, jest roślinna – odświeża skórę, wygładza ją i sprawia, że staje się aksamitna w dotyku. W mydle znajdują się również substancje łagodzące, jak pantenol czy alantoina.

    Na pewno moja śródziemnomorska przygoda z figowym mydłem Yope nie skończy się na jednym opakowaniu. Być może wypróbuję też inne zapachy. Jeśli macie specjalne pojemniki na mydło, polecam kupować refill pack. Chociaż przyznam, że projekty buteleczek są niezwykle przyjemne dla oka.

    Zalety:

    • Piękny zapach
    • Nawilżenie skóry
    • Nie wysusza naskórka
    • Dostępne w coraz większej liczbie sklepów
    • Wysoki procent składników pochodzenia naturalnego
    • Nie zawiera drażniących detergentów i konserwantów oraz sztucznych barwników

    Wady:

    • W zasadzie tylko jedna – cena, chociaż nie jest tak wysoka, jeśli chodzi o jakość produktu

    Cena (opakowanie refill pack 500 ml): ok. 12 zł

    Moja ocena: 4,5/5

    Używacie produktów Yope, nie tylko mydeł? Co o nich sądzicie? Jak wpływają na naszą skórę? A może używacie innych mydeł, które warto przetestować?

    XO Dżo

  • Szampon rokitnikowy Natura Siberica do włosów normalnych i suchych Intensywne nawilżenie – recenzja

    Szampon rokitnikowy Natura Siberica do włosów normalnych i suchych Intensywne nawilżenie – recenzja

    [dropcap_large]O[/dropcap_large]d jakiegoś czasu staram się stosować w miarę naturalne produkty do włosów i ciała. Pewnego razu trafiłam w internecie na szampon rokitnikowi Natura Siberica, który od razu zachęcił mnie projektem butelki i ciekawym składem. Postanowiłam go kupić i wypróbować. Używam go już ponad miesiąc, więc mogę w końcu go zrecenzować.

    Specyfik ma intensywnie nawilżać pasma i je odbudowywać. Do tego producent zapewnia, że preparat nie zawiera SLS-u, SLES-ów, PEG-u i glikoli. Nie do końca to taka wspaniała prawda, ale o tym później.

    Z opakowania:

    Ten szampon delikatnie myje i nawilża włosy. Wnika w głąb struktury kosmyków, nasycając je niezbędną wilgocią i składnikami odżywczymi, by przywrócić im naturalne zdrowie i piękno. Czesanie i stylizacja staną się zdecydowanie prostsze, pasma rzadziej będą się kruszyć i łamać, za to będą bardziej posłuszne i gładkie. Zawarte w formule preparatu witaminy i aminokwasy pomagają odżywić i nawilżyć kosmyki, a oleje z rokitnika ałtajskiego i orzechów sosny usprawniają produkcję keratyny, która sprawia, że włosy są grube i pełne blasku. Miodunka z tajgi i olej z kiełków pszenicy utrzymuje głębokie nawilżenie w strukturze każdego pasma.

    Moja opinia po stosowaniu szamponu rokitnikowego Natura Siberica

    Pierwsze, co mnie wprawiło w zachwyt, to zapach – świeży, owocowy i uzależniający. Ok, na początku bardzo mi się podobał, ale z kolejnymi myciami coraz mocniej mnie drażnił. Do aromatu da się jednak przyzwyczaić.

    Sama konsystencja szamponu jest średnio gęsta i aksamitna – świetnie się rozprowadza i pieni.

    Po oczyszczeniu specyfikiem włosy rzeczywiście bardzo łatwo się rozczesują i są gładkie. Wiadomo, że nie można zbyt wiele od szamponu oczekiwać, ponieważ kosmetyk ten tak naprawdę ma dobrze usuwać zanieczyszczenia i sebum. Nie wpłynie też dogłębnie na strukturę kosmyków, ale może je delikatnie wypielęgnować.

    Szampon rokitnikowy firmy Natura Siberica nie podrażnił mojej skóry głowy, ani też nie spowodował pojawienia się łupieżu, co jest częste przy stosowaniu tego typu produktów. Jest to jednak kwestia indywidualna, bo podobnie jak z cerą, są rożne typy skóry głowy. Co więcej, specyfik nie obciążył moich włosów i naprawdę szybko się nie przetłuszczały (myje je średnio co trzy dni) , ani nie wyglądały na obciążone.

    [su_note note_color=”#FCE8F3″ text_color=”#333333″ radius=”3″ class=””]SKŁAD INCI: AQUA, SODIUM COCO-SULFATELAURYL GLUCOSIDECOCAMIDOPROPYL BETAINEPANTHENOLSODIUM CHLORIDEGLYCERYL OLEATEHIPPOPHAE RHAMNOIDESAMIDOPROPYL BETAINE(1), PINEEAMIDOPROPYL BETAINE(2), HIPPOPHAE RHAMNOIDES FRUIT OIL*, TRITICUM VULGARE GERM OIL*, PINUS SIBIRICA SEED OIL(3), ARGANIA SPINOSA KERNEL OIL*, GUAR HYDROXYPROPYLTRIMONIUM CHLORIDE, PULMONARIA OFFICINALIS EXTRACT, HYDROLYZED WHEAT PROTEIN, CETRARIA NIVALIS EXTRACT(3), PINUS PUMILA NEEDLE EXTRACT(3), STYRENE/ACRYLATES COPOLYMER, COCO-GLUCOSIDE, BIOTIN, FOLIC ACID, CYANOCOBALAMIN, NIACINAMIDE, PANTOTHENIC ACID, PYRIDOXINE, RIBOFLAVIN, THIAMINE, YEAST POLYPEPTIDES, MEL*, SODIUM PCA, SODIUM LACTATE, ARGININE, ASPARTIC ACID, PCA, GLYCINE, ALANINE, SERINE, VALINE, PROLINE, THREONINE, ISOLEUCINE, HISTIDINE, PHENYLALANINE, CITRIC ACID, BENZYL ALCOHOL, DEHYDROACETIC ACID, SODIUM BENZOATE, POTASSIUM SORBATE, PARFUM, CI 15985CI 19140, LINALOOL.[/su_note]

    (*) pochodzące z upraw ekologicznych

    (1) pochodna z oleju z rokitnika ałtajskiego

    (2) pochodna z oleju z sosny syberyjskiej

    (3) organiczne ekstrakty z dziko rosnących roślin syberyjskich

    PS Kliknij na składnik – dowiesz się co to! 🙂

    W wielu kosmetykach, w których teoretycznie nie ma SLS-u i SLES-u, pojawia się związek, którego nazwa niemalże je przypomina – Sodium Coco-Sulfate (SCS). Nic dziwnego, jest to również detergent, substancja powierzchniowo czynna. Odpowiada ona przede wszystkim za myjące właściwości produktów. Jest zdecydowanie łagodniejsza od nielubianych SLS-ów i SLES-ów (ze względu na inną ilość atomów węgla). Niestety u wielu osób z bardzo wrażliwą cerą może powodować podrażnienia. Dlatego zazwyczaj używana jest w kosmetykach, które mają krótki kontakt ze skórą. Niestety, jakiś detergent w szamponie musi być. Podobnie jest z solą, dzięki której produkt lepiej się pieni. W szamponie rokitnikowym Natura Siberica występuje ona w dość dużym stężeniu. Bez obaw, specyfik zawiera wiele emolientów i innych składników nawilżających oraz ekstrakty z roślin i witaminy. Najbardziej cieszy duża ilość naturalnych wyciągów z gatunków dziko rosnących, bogatych w wiele cennych związków.

    Warto wypróbować ten kosmetyk, bo na pewno jest lepszą alternatywą od popularnych w sklepach szamponów znanych marek. 😉 Ja póki co jestem z niego zadowolona.

    Cena: ok. 25-30 zł za 400 ml

    Zalety:

    • Włosy po nim są miękkie i gładkie
    • Nie obciąża pasm
    • Nie podrażnia mojej skóry
    • Nie powoduje łupieżu
    • Przyjemna i miła w dotyku konsystencja szamponu
    • Piękne opakowanie
    • Bogaty skład, między innymi ekstrakty z dziko rosnących roślin
    • Nie testowany na zwierzętach

    Wady:

    • Nie należy do najtańszych, choć ma dość dużą pojemność
    • Zapach na początku wydaje się piękny, ale z czasem nieco drażni

    Moja ocena: 4,5/5

    A Wy stosowałyście już szampon rokitnikowi Natura Siberica? Jakie są Wasze odczucia? Polubiłyście, czy jednak nie przypadł Wam do gustu? 😉 Czekam na Wasze opinie!

    Edit: Chyba zaczyna przesuszać moją skórę głowy, bo zaczął wywoływać drobny łupież.

    XO Dżo

    Pierwsze zdjęcie pochodzi ze strony producenta www.naturasiberica.ru