Tag: mydło

  • Naturalne mydło do rąk Yope Kwiat lipy – dbamy o skórę i wspieramy pszczoły

    Naturalne mydło do rąk Yope Kwiat lipy – dbamy o skórę i wspieramy pszczoły

    Jestem wierną fanką naturalnych mydeł do rąk Yope. Tym razem skusiłam się na serię Kwiat lipy – nie tylko ze względu na zapach, lecz także pewną pozytywną inicjatywę marki. Kupując produkty z tej linii, przyczyniamy się do pomocy małym żółto-czarnym owadom – pszczołom. O akcji Wspieramy pszczoły opowiem pod koniec recenzji.

    Jakie jest mydło do rąk Yope Kwiat lipy?

    Według zapewnień producenta – Yope – skóra dłoni po jego użyciu ma stać się gładka i nawodniona. I muszę… to potwierdzić! Bardzo lubię myć ręce tym produktem, bo nie tylko dobrze i dokładnie oczyszcza naskórek, lecz także nie przesusza go i pozostawia w dobrej kondycji. A jednak często trafiałam na mydła, które mocno przesuszały dłonie. Używając tego kosmetyku, możecie być pewni, że ręce nie będą wymagały szybkiego nakremowania – są już wystarczająco nawilżone. Stają się gładziutkie i przyjemne w dotyku. Dodatkowo preparat w ogóle nie podrażnia, za co kolejny plus.

    Jeśli chodzi o opakowanie – design po prostu zachwyca! Sami widzicie. Brązowa buteleczka z biało-żółtą etykietą ozdobioną złotymi pszczółkami przywodzi na myśl słoneczne i ciepłe lato. Podejrzewam, że widok wesołego szopa poprawi humor zimową porą. Użytkowanie opakowania jest bez zarzutu – pompka chodzi sprawnie, gładko i nie zacina się. Jedna doza wystarczy do umycia rąk, przez co mydło staje się wydajne.

    A zapach… Jeśli ktoś lubi aromat kwitnącej lipy, to będzie wniebowzięty. Jest bardzo przyjemny, kojarzy się z latem, z wypoczynkiem na łonie natury – na polanie. Trochę miodowo-kwiatowy w odczuciu, ale naturalny – nie wykryjemy w nim żadnej sztuczności. Choć niektóre osoby może drażnić – wszystko kwestia indywidualna.

    Mydło Yope Kwiat lipy to kosmetyk, który ma aż 93% składników pochodzenia naturalnego. Nie zawiera parabenów, SLS, SLES i PEG-ów. Za to w składzie znajdziemy formułę TGA, czyli miks dobroczynnych delikatnych substancji myjących (pozyskanych z roślin). Do tego kompleksu należą między innymi ingrediencje wyekstrahowane z olejów sezamowego i kokosowego oraz z glukozy kukurydzianej.

    W spisie składników znajdują się też wyciągi z nasion lnu i kwiatów lipy, nagietka i rumianku, alantoina, gliceryna, pantenol i kwas mlekowy. Substancje działają łagodząco, nawilżająco i przeciwzapalnie.

    [su_note note_color=”#FCE8F3″ text_color=”#333333″ radius=”3″ class=””]SKŁAD INCI: AQUA, COCAMIDOPROPYL BETAINE, DECYL GLUCOSIDE, SODIUM METHYL OLEYL TAURATE, SODIUM SESAMPHOACETATE, CITRIC ACID, CHOMOMILLA RECUTITA FLOWER EXTRACT, LINUM USITATISSIMUM (LINSEED) SEED EXTRACT, CALENDULA OFFICINALIS FLOWER EXTRACT, TILIA PLATYPHYLLOS FLOWER EXTRACT, PARFUM, ALLANTOIN, COCO-GLUCOSIDE, GLYCERIN, SODIUM SUNFLOWERSEEDAMPHOACETATE, GLYCERYL OLEATE, LACTIC ACID, ALLANTOIN, PANTHENOL, PARFUM, POTASSIUM SORBATE, SODIUM BENZOATE, PROPYLENE GLYCOL, HEXYL CINNAMAL, BENZYL SALICYLATE, BENZYL BENZOATE, LIMONENE, HYDROXYISOHEXYL 3-CYCLOHEXENE CARBOALDEHYDE, LINALOOL, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL.[/su_note]

    Zalety:

    • dokładnie i dogłębnie oczyszcza skórę
    • działa nawilżająco i wygładzająco
    • naturalny skład
    • nie podrażnia
    • duża pojemność
    • dobra wydajność
    • przyjemny zapach
    • nie wysusza skóry
    • miła konsystencja
    • piękny design opakowania

    Wady:

    • mogę się tylko przyczepić do ceny, choć przy tak dużej pojemności i dobrej wydajności nie jest też jakoś wygórowana

    Pojemność: 500 ml

    Cena:ok. 22 zł (ja dorwałam na promocji w Hebe za jakieś 14 zł)

    Moja ocena:5/5

    A co z pszczółkami?

    Otóż marka Yope przeznacza część dochodu ze sprzedaży produktów z serii Kwiat lipy na pomoc tym owadom. Chcą obsiać aż tysiąc metrów kwadratowych łąk kwietnych dla pszczół. Z tego, co wiem, część nasion już została wysiana w różnych miejscach w miastach. Pomoże to nie tylko owadom zapylającym, ale także nam. Akcja przeprowadzana jest przy pomocy Fundacji Łąka, która dodatkowo edukuje dzieci – uczy o tym, jak ważne jest wspieranie pszczół.

    A tak a propos pomocy – weźcie udział w darmowym przedsięwzięciu. Pozostawiajcie w swoich ogrodach łyżeczkę/pojemniczek z wodą z cukrem. Czasem zdarza się latem, że pszczoły tracą energię i nie mają siły latać. Taki słodki napój doda im sił, gdy na niego natrafią. A im więcej z nas zostawi pojemniczek z wodą z cukrem, tym więcej uratujemy pszczół. Niestety te owady giną w zatrważającym tempie. A na pewno wiecie, że pośrednio nasze życie zależy właśnie od tych małych żółto-czarnych pracusiów

    To co, pomagamy? 😉

    Dajcie też znać, czy używacie produktów Yope? Jakie są Waszym ulubionym? A może wolicie mydła innych firm?

    XO Dżo

  • Jogurt do ciała o zapachu brzoskwini Nacomi Body Yoghurt Peach Love

    Jogurt do ciała o zapachu brzoskwini Nacomi Body Yoghurt Peach Love

    [dropcap_large]T[/dropcap_large]en kosmetyk kupiłam już dawno temu. Obecnie kończę drugie opakowanie. No nie będzie efektu zaskoczenia – zaczynam chwalić ten produkt od samego początku. A co w nim tak niezwykłego? Przeczytajcie sami!

    Preparat zamówiłam przez internet. Kiedy do mnie przyszedł, przeraziłam się wielkością opakowania. Pojemnik wydawał się malutki. Jednak to tylko pozory – balsamu jest bardzo dużo, jest wydajny i starczy na długi czas.

    Jogurt do ciała o zapachu brzoskwini Nacomi posiada dość nietypową konsystencję. Co ciekawe, za pierwszym razem trafiłam na dość gęsty jogurt, obecnie mam nieco rzadszy. Niezależnie od formuły, jest wygodna i przyjemna w aplikacji na skórę. I do tego ekspresowo się wchłania. Balsam nie pozostawia na ciele lepkiego i tłustego filmu. Za to naskórek przyjemnie pachnie… brzoskwiniowym jogurtem. W miarę czasu zmienia się na nieco bardziej sztuczny, perfumowany, ale nie jest drażniący.

    Po stosowaniu kosmetyku skóra staje się zdecydowanie lepiej nawodniona i przyjemniejsza w dotyku. Wygląda zdrowo. Przy upałach odczułam tylko, że gdy siedziałam w pozycji „noga na nogę”, łydki się ześlizgiwały.

    Ciekawostką jest, że jogurt do ciała o zapachu brzoskwini Nacomi Body Yoghurt Peach Love to wyrób wegański – nie zawiera żadnych składników odzwierzęcych. Jego lekka formuła opiera się za to na drogocennych olejach – ze słodkich migdałów i kokosowym, które wykazują silne właściwości nawilżające i odżywcze. Obok nich znajdują się też proteiny ryżu i drożdży dbające o równowagę mikrobiomu (mikroflory skóry).

    [su_note note_color=”#FCE8F3″ text_color=”#333333″ radius=”3″ class=””]SKŁAD INCI: AQUA, PRUNUS AMYGDALUS DULCIS OIL, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, COCOS NUCIFERA OILGLYCERIN, CETEARYL ALCOHOL, CETYL ALCOHOL, GLYCERYL STEARATE, STEARIC ACID, BENZYL ALCOHOL, PARFUM, SODIUM LAUROYL GLUTAMATE, HYDROLYZED YEAST PROTEIN, HYDROLYZED RICE PROTEIN, BUTYLENE GLYCOLPENTYLENE GLYCOL, DEHYDROACETIC ACID, POTASSIUM SORBATE, SODIUM BENZOATE, LINALOOL, D-LIMONENE, CI 15985, CI 16035.[/su_note]

    Skład nie jest idealny, ale substancje mniej dobroczynne są tylko w śladowej ilości. W jogurcie mamy z kolei bogactwo olejów roślinnych i emolientów. Dlatego brzoskwiniowy balsam Nacomi tak świetnie nawilża, zmiękcza i wygładza skórę. To 180 ml pielęgnacyjnego szczęścia. 😉

    Zalety:

    • doskonale nawilża skórę
    • dobrze zmiękcza i wygładza
    • przyjemnie pachnie
    • miła średnio rzadka konsystencja
    • łatwość aplikacji
    • ekspresowo się wchłania
    • nie pozostawia na skórze lepkiej i tłustej warstwy
    • wydajny
    • wygodne opakowani

    Wady:

    • kilka substancji, które wcale nie musiały być zawarte w składzie
    • cena – choć nie do końca uznaję jej za wadę, bo produkt jest wydajny i dobrze działa

    Pojemność: 180 ml

    Cena: ok. 22 zł

    Moja ocena:4,5/5

    Jeśli szukacie kosmetyku o lekkie formule, który świetnie nawilży skórę ciała i dość przyjemnie pachnie, nie zostawiając tłustego filmu, nie zastanawiajcie się dłużej i sięgnijcie po jogurt Nacomi Brzoskwinia. Polecam. Ja właśnie kończę już drugie opakowanie. Zastanawiam się jeszcze nad innymi wersjami zapachowymi – słonym karmelem i ananasem, ale jakoś brzoskwinia była najbliższa mojemu sercu. 😉

    Mieliście już przyjemność używać tych jogurtów polskiej marki Nacomi? Jakie wrażenia? A może macie w planach przetestować? Dajcie znać! 😉

    XO Dżo

  • Odżywczy krem do rąk Nacomi Olej inca inchi = nawilżone aksamitne dłonie?

    Odżywczy krem do rąk Nacomi Olej inca inchi = nawilżone aksamitne dłonie?

    [dropcap_large]K[/dropcap_large]osmetyk, o którym dziś piszę, skusił mnie do siebie prostym, acz cukierkowym wyglądem. Z chęcią ściągnęłam go ze sklepowej półki, zważając na to, że była promocja na produkty Nacomi. Odżywczy krem do rąk z olejem inca inchi pozwolił mi na poprawienie kondycji skóry. Jednak czy to idealny preparat?

    Ten specyfik określany jest przez producenta jako naturalny. Skład rzeczywiście nie wygląda najgorzej. Na opakowaniu wyraźnie zaznaczona jest obecność cennego peruwiańskiego oleju inca inchi, o którym więcej możecie przeczytać TUTAJ. W spisie substancji znajdujących się w kremie znajduje się dość wysoko, jednak w formule dominuje inny olej – z awokado. A ten jest bogactwem nienasyconych kwasów tłuszczowych, witamin (A, D, E, K, C i z grupy B) i minerałów. Działa więc korzystnie na kondycję skóry dłoni i paznokcie.

    Odżywczy krem do rąk Nacomi Olej inca inchi ma za zadanie dobrze nawilżyć naskórek, wzmocnić jego barierę ochronną, nieco go odmłodzić, uelastycznić i pobudzić do regeneracji. Kosmetyk rzeczywiście bardzo dobrze wpływa na stan dłoni. Po regularnym stosowaniu są gładsze, bardziej aksamitne i widać, że nawodnione. Jest jednak jedno „ale”. Krem nie wchłania się ekspresowo, powiedziałabym nawet, że wolno, szczególnie jeśli zaaplikuje się jego większą ilość. Mnie to nie przeszkadza, bo zawsze chwilę odczekuję od zastosowania kremu, nim zabiorę się do jakiejkolwiek czynności. Na blogach i forach można znaleźć wiele opinii, że ten specyfik się szybko wchłania – co osoba, to inne zdanie. Ja jednak twierdzę, że jest to proces dość powolny. Jednak ze względu na taką, a nie inną specyfikę, można ten odżywczy preparat Nacomi zastosować jako maskę do rąk na noc, pod bawełniane rękawiczki (można też w dzień, na zostawić na jakąś godzinę). Świetnie się sprawdza.

    W składzie produktu znajduje się także pantenol, który łagodzi podrażnienia, a także samodzielna witamina E odpowiedzialna za zahamowanie procesów starzenia się skóry i eliminację wolnych rodników. Kojące działanie można szybko odczuć, odmładzające – kwestia czasu. Ja na razie nie dostrzegłam takich „magicznych” właściwości. 😉 Moje dłonie niestety prezentują się dość „staro” jak na mój wiek (w mojej opinii oczywiście).

    Na plus zasługuje doskonała wydajność odżywczego kremu Nacomi Olej inca inchi. Starczy na długi czas. Minusem jest jednak utrudnienie wyciskania zawartości specyfiku, kiedy ten zaczyna nam się kończyć. Trzeba mocno się namęczyć, bo plastik buteleczki jest dość miękki. Odrywa się także naklejka, co możecie zobaczyć na zdjęciu – jest to jednak mało istotne.

    odżywczy krem do rąk Nacomi olej inca inchi skład

    [su_note note_color=”#FCE8F3″ text_color=”#333333″ radius=”3″ class=””]SKŁAD INCI: AQUA, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, GLYCERIN, PERSEA GRATISSIMA OIL, CETYL ALCOHOL, PANTHENOL, CETEARYL ALCOHOL, GLYCERYL STEARATE, PLUKENETIA VOLUBILIS SEED OIL, TOCOPHERYL ACETATE, STEARIC ACID, BENZYL ALCOHOL, SODIUM LAUROYL GLUTAMATE, PARFUM, DEHYDROACETIC ACID, BENZYL SALICYLATE, LIMONENE, LINALOOL, CITRONELLOL, CITRAL, GERANIOL.[/su_note]

    Zalety:

    • dobrze nawilża
    • pięknie pachnie
    • zawartość cennych olejów roślinnych
    • wygładza skórę rąk
    • jest wydajny
    • dobry jako maska do rąk
    • stosunkowo niska cena
    • dobra dostępność w sklepach
    • ładna szata graficzna

    Wady:

    • wolno się wchłania
    • pozostawia na dłoniach przez chwilę nielepki film
    • pod koniec produkt ciężko się wyciska

    Pojemność: 85 ml

    Cena: ok. 10 zł

    Moja ocena: 4/5

    Czy kupię ten produkt ponownie? Tak, bo spełnił moje oczekiwania – polubiłam go, ale nie pokochałam. Nie ma ideałów. 😉 A dodam jeszcze, że krem Nacomi z olejem inca inchi nadaje dłoniom przepiękny słodko-owocowy zapach. Woń utrzymuje się dość długo na rękach.

    Polecam, jeśli szukacie dobrego kremu nawilżającego skórę i chroniącego przed utratą wilgoci.

    Znacie ten kosmetyk? Jakie są Wasze opinie na jego temat? A może macie jakieś ulubione kremy do rąk, które warto przetestować?

    XO Dżo

  • Galaretka pod prysznic Nacomi Miodowe gofry – recenzja

    Galaretka pod prysznic Nacomi Miodowe gofry – recenzja

    [dropcap_large]U[/dropcap_large] rocze opakowanie, nietypowa forma i dość zachęcający skład. Mowa o galaretce pod prysznic Nacomi o zapachu miodowych gofrów. Przyznam, że na zakup tego kosmetyku głównie wpłynął projekt pojemniczka. A jeśli dodać do tego wyobrażenie zapachu smacznego słodkiego deseru, który kojarzy mi się z wakacjami nad morzem, to można mówić o cudowności do kwadratu. Czy na pewno? Jak sprawdził się ten specyfik? Czy wyróżnia się czymś więcej i spełnia swoją rolę? Zapraszam na krótką recenzję.

    Galaretki do mycia ciała Nacomi to stosunkowo nowość na rynku. Znajdziecie je tylko w niektórych drogeriach stacjonarnych i internetowych. Ja kosmetyk o zapachu miodowych gofrów kupiłam w jeszcze mało znanym sklepie (ale o wielkim potencjale) – makeup.pl (mają przecudną fioletową folię bąbelkową! 😉 )

    Producent przyrównuje swój wyrób do mydła glicerynowego, ale zapewnia, że to zdecydowanie weselszy specyfik. Twórca galaretki określa również jej zapach jako niebotycznie zachwycający – taki, który potrafi powalić na kolana. Skomentuję to tak: nie. Mnie zdecydowanie nie olśnił. Próbowałam się doszukać podobieństwa do wspominanych gofrów. Gdzieś w tle wyczuwam miodową nutkę, ale do deseru mu daleko. Powiedziałabym, że jest nieco syntetyczny i kojarzy mi się trochę z aromatem do samochodu. Jest przyjemny, nie drażni moich nozdrzy, ale nie jest to taka bajka, na jaką liczyłam. Mimo wszystko, każdy ma inny gust i może Tobie akurat spodoba się woń galaretki pod prysznic.

    Zdecydowanie lepiej kosmetyk marki Nacomi prezentuje się pod względem formuły. Bazuje ona głównie na glicerynie, substancji silnie nawilżającej. W składzie znaleźć można także pantenol i ekstrakt z liści aloesu łagodzące podrażnienia skóry i zmiękczające ją. Dzięki nim po zastosowaniu zabawnego kosmetyku pozostaje miłe uczucie. Naskórek jest wypielęgnowany. Jednak aby zaznać tej przyjemności, najpierw trzeba nauczyć się używać galaretki. A nie jest to wcale takie proste.

    [su_note note_color=”#FCE8F3″ text_color=”#333333″ radius=”3″ class=””]SKŁAD INCI: GLYCERIN, AQUA, SODIUM LAUROYL SARCOSINATE, AGAR AGAR (GELIDUM CARTILAGINEUM), PANTHENOL, PARFUM, BENZYL ALCOHOL, ALOE BARBADENSIS LEAF EXTRACT, DEHYDROACETIC ACID, CI 15985, CI 16035.[/su_note]

    Spodziewałam się, że specyfik będzie charakteryzował się ciut inną konsystencją – taką właśnie jak galaretka do jedzenia. Przypomina ona tę mydła glicerynowego, ale jest nieco bardziej miękka. Jednak nie tak, jak oczekiwałam. Galaretkę można wyjąć z opakowania w całości lub ułamać jej kawałek. Kosmetyk w połączeniu z wodą czasem… wyślizguje się z rąk, co utrudnia mycie i zmniejsza jego komfort. Samo rozprowadzanie produktu na skórze też nie jest najlepsze – ja miałam z tym pewne trudności. Może dlatego, że pierwszy raz używam tego rodzaju preparatu pod prysznic.

    Specyfik bardzo słabo się pieni i naprawdę trzeba długo aplikować go na naskórek, żeby odczuć siłę oczyszczenia ;). Kiedy już to się uda, to można mówić o sukcesie. Mam głównie na myśli rezultat. Skóra po wyjściu spod prysznica jest delikatnie nawilżona, może lekko natłuszczona, miękka i przyjemna w dotyku. Zapach (na moje szczęście) nie pozostaje jakoś intensywnie na ciele. Dodam, co dla mnie jest równie ważne, że galaretka Nacomi nie podrażniła mojego naskórka.

    Podsumowując, to preparat, który bardzo dobrze pielęgnuje ciało, oczyszcza je (ale raczej minimalnie i po dłuższej aplikacji) i zdobi opakowaniem kącik w łazience. 🙂

    Zalety:

    • Dobrze nawilża i lekko natłuszcza
    • Łagodnie oczyszcza
    • Pozostawia skórę miękką i miłą w dotyku
    • Stosunkowo tania, bo dość wydajna
    • Urocze opakowanie

    Wady

    • Kompozycja zapachowa nie do końca mi odpowiada
    • Aromat nie do końca przypomina ten wspomniany na etykiecie
    • Trudności w stosowaniu
    • Niewielkie rozczarowanie konsystencją

    Pojemność: 100 ml

    Cena: ja kupiłam za 12 zł, ale średnia cena to ok. 15 zł

    Moja ocena: 3/5

    Używaliście już tego kosmetyku? Czy galaretka pod prysznic do ciała przypadła Wam do gustu? A może macie na nią chęć? Jest kilka innych zapachów, między innymi świeżo pieczone ciasto z papają czy makaroniki z mango. 😉

    XO Dżo

  • Figowe mydło w płynie Yope – śródziemnomorska przygoda

    Figowe mydło w płynie Yope – śródziemnomorska przygoda

    [dropcap_large]K[/dropcap_large]ażdy z nas myje ręce kilka razy w ciągu dnia. Dłonie są naszą wizytówką i warto o nie dbać w każdym calu. Zbyt częste ich mycie może jednak doprowadzać do wysuszenia skóry, podrażnień i innych nieprzyjemnych dolegliwości. Na pomoc wtedy przychodzą kremy do rąk. Ale czemu by nie pomóc naszym dłoniom nieco wcześniej, stosując dobry kosmetyk do ich mycia?

    Jakiś czas temu natrafiłam na produkty firmy Yope. Przyjrzałam się z uwagą jednemu z wyrobów marki i delikatnie się uśmiechnęłam – miał dość dobry skład i zachęcające opakowanie. Artykuł wylądował w koszyku. Mowa o figowym mydle w płynie.

    Specyfik po otwarciu opakowania zachwycił mnie zapachem. Jest świeży, nieco słodki, nienachalny i napawający radością. Szkoda, że woń, po spłukaniu kosmetyku wodą, pozostaje na dłoniach nieco zamglona. Jednak to nie najważniejsze w figowym mydle w płynie marki Yope. Najcenniejsze jest jego działanie. Preparat na pewno nie wysusza dłoni, jak robi to większość tego typu produktów. Wręcz przeciwnie –- delikatnie je nawilża. Skóra po użyciu specyfiku staje się gładsza i przyjemniejsza w dotyku. Takie właściwości mydło Yope zawdzięcza przede wszystkim dobrze opracowanej formule. Jak zapewnia producent, kosmetyk bazuje na 92% składników pochodzenia naturalnego. Resztę stanowią łagodne dla naskórka ingrediencje myjące i kompozycja zapachowa.

    W skład mydła wchodzi ekstrakt z owoców figowca pospolitego, czyli po prostu z fig. Wyciąg ten jest skarbnicą witamin, antyoksydantów i minerałów. Wykazuje działanie regenerujące naskórek i nawilżające go. Przyjrzyjmy się całej formule.

    Figowe mydlo w plynie Yope recenzja

    [su_note note_color=”#FCE8F3″ text_color=”#333333″ radius=”3″ class=””]SKŁAD INCI: AQUA, COCO-GLUCOSIDE (and) DISODIUM LAURYL SULFOSUCCINATE (and) GLYCERINCOCAMIDOPROPYL BETAINE, CETYL BETAINE, COCO-GLUCOSIDE (and) GLYCERYL OLEATE, FICUS CARICA EXTRACT, SODIUM SUNFLOWERSEEDAMPHOACETATE, PARFUM, LACTIC ACID, PANTHENOLALLANTOINSODIUM BENZOATE, POTASSIUM SORBATE[/su_note]

    Receptura jest zadowalająca. Nie jest idealna, ale porównując ją z formułą innych mydeł, plasuje się bardzo wysoko. Gliceryna, która widnieje w składzie, jest roślinna – odświeża skórę, wygładza ją i sprawia, że staje się aksamitna w dotyku. W mydle znajdują się również substancje łagodzące, jak pantenol czy alantoina.

    Na pewno moja śródziemnomorska przygoda z figowym mydłem Yope nie skończy się na jednym opakowaniu. Być może wypróbuję też inne zapachy. Jeśli macie specjalne pojemniki na mydło, polecam kupować refill pack. Chociaż przyznam, że projekty buteleczek są niezwykle przyjemne dla oka.

    Zalety:

    • Piękny zapach
    • Nawilżenie skóry
    • Nie wysusza naskórka
    • Dostępne w coraz większej liczbie sklepów
    • Wysoki procent składników pochodzenia naturalnego
    • Nie zawiera drażniących detergentów i konserwantów oraz sztucznych barwników

    Wady:

    • W zasadzie tylko jedna – cena, chociaż nie jest tak wysoka, jeśli chodzi o jakość produktu

    Cena (opakowanie refill pack 500 ml): ok. 12 zł

    Moja ocena: 4,5/5

    Używacie produktów Yope, nie tylko mydeł? Co o nich sądzicie? Jak wpływają na naszą skórę? A może używacie innych mydeł, które warto przetestować?

    XO Dżo

  • Które składniki kosmetyków mogą zatkać pory Twojej skóry?

    Które składniki kosmetyków mogą zatkać pory Twojej skóry?

    Na rynku znajdują się obecnie setki tysięcy różnych kosmetyków, jak i nie miliony. Niektóre z nich mogą mieć w składzie związki komedogenne, czyli zapychające pory. A niestety zatkane kanaliki skóry sprzyjają powstawaniu wielu niedoskonałości cery. Dodatkowo czarne punkciki wyglądają nieestetycznie, a w ich miejscach mogą pojawiać się stany zapalne. Które substancje mogą więc powodować zapychanie porów skóry i sprawiać tym samym niemały dyskomfort?

    Lista jest długa. Zanim Wam ją przedstawię, zapoznajcie się z kilkoma informacjami:

    • Nie tylko oleje i związki oleiste mogą zatykać pory
    • Komedogenność substancji zależy od wielu czynników, przede wszystkim rodzaju skóry oraz zawartości i ilości innych komponentów kosmetyku
    • Składnik ogólnie uznawany za sprzyjający powstawaniu zaskórników może występować w preparacie w niewielkim stężeniu, przez co nie musi być wcale komedogenny

    Substancje silnie i średnio zatykające pory (nazwa polska – nazwa angielska):

    • Oliwa z oliwek – Olive Oil
    • Masło kakaowe – Cocoa Butter
    • Olej lniany – Linseed Oil
    • Olej z pestek brzoskwiń – Peach Kernel Oil
    • Kwas kaprylowy – Caprylic Acid (czasem zwany też Capric)
    • Lanolina acetylowa – Acetylated Lanolin
    • Lanolina bezwodna – Anhydrous lanolin
    • Różne rodzaje izopropyli – Isopropyls
    • Stearynian butylowy – Butyl Stearate (dodatkowo może być aknegenny*)
    • Olej z kiełków pszenicy – Wheat Germ Oil
    • Olej rycynowy – Castor Oil
    • Olej awokado – Avocado Oil
    • Olej kokosowy – Coconut Oil
    • Masło kokosowe – Coconut Butter
    • Stearynian gliceryny – Gliceryl Stearate
    • Czerwony pigment – Red Pigment
    • Alkohol laurylowy – Lauryl Alcohol
    • Kwas laurylowy – Laureth Acid
    • Kwas palmitynowy – Palimitic Acid
    • Glikol propylenowy – PEG 75 lub 16 Lanolin
    • Oleinian sorbitrolu – Sorbitan Oleate
    • Chlorek sodu (nacl) – Sodium Chloride
    • W dużo mniejszym stopniu algi, wyciąg z aloesu, wosk pszczeli czy alkohol cetearylowy (Cetearyl Alcohol)

    To, że są to związki komedogenne, nie znaczy, że trzeba unikać kosmetyków zawierających je. Każda skóra reaguje inaczej na daną substancję. Ponadto substancje te występują w preparatach w różnym stężeniu i w innej kompozycji. Takich kosmetyków powinno się po prostu używać z umiarem. By dobrać idealny specyfik potrzeba czasu.

    Uwaga! Najbardziej podatna na zapychanie porów jest cera, z pominięciem ust i powiek (szczególnie mieszana, tłusta i skłonna do trądziku). Znacznie słabiej na składniki komedogenne reaguje skóra ciała, głównie dłoni i stóp.

    Jeśli mówimy o substancjach zatykających kanaliki naskórka, warto wspomnieć o tych niewykazujących takiej tendencji.

    Do związków, które zwykle NIE powodują powstawania zaskórników, należą między innymi:

    • Alantoina – Allantoin
    • Etanol – Ethanol
    • Gliceryna – Glicerin (czasem bywa komedogenna, za to bardzo często jest aknegenna*)
    • Tlenki żelaza – Iron Oxides
    • Tlenki cynku – Zync Oxides
    • Alkohol izopropylowy – Isopropyl Alcohol
    • Olej jojoba – Jojoba Oil
    • Pantenol – Panthenol
    • Glikol propylenowy – Propylene Glycol
    • Hialuran sodu – Sodium Hyaluronate
    • Dwutlenek tytanu – Titanium Dioxide
    • Parafina – Parafin (jest aknegenna*)

    *Aknegenny – wywołujący zmiany trądzikowe; utrudniający skórze oddychanie i sprzyjający rozwijaniu się na niej bakterii beztlenowych.

    Przyznam, że o właściwościach aknegennych (a w zasadzie o tej nazwie) dowiedziałam się niedawno. A Wy?

    Jak reagujecie na wyżej wymienione składniki? Co sądzicie o nich? Czy zauważyłyście ich wpływ na Waszą skórę?

    XO Dżo